BANK sprzedał dług do FIRMY Windykacyjnej. Co mam robić?
BANK sprzedał dług do FIRMY Windykacyjnej. Co mam robić?
Historia Jerzego z Zakopanego.
“Wiele osób mówi sobie: nigdy nie będę miał długów albo nigdy nie zaciągnę kredytu. Możecie wierzyć bądź nie, ale ja również przez długi czas powtarzałem sobie te frazy. Byłem pewien, że życie na kredyt nie jest dla mnie – w końcu zawsze miałem pieniądze. Raz rodzice coś dorzucili, raz dorywczo zarobiłem.
Żyłem od pierwszego do pierwszego, ale za swoje. Sielanka skończyła się, kiedy zostałem na świecie sam. Wprawdzie mieszkanie dostałem w spadku, aczkolwiek zasadnicza kwestią było jego utrzymanie. Czynsz w wielkiej płycie nie należy do najmniejszych. Do tego dochodzą standardowe rachunki, telefon, Internet etc. Finalnie miesiąc w miesiąc musiałem płacić około tysiąca złotych opłat.
Początkowo szło nie najgorzej. Znalazłem całkiem niezła pracę na budowie. Wprawdzie na czarno, ale zawsze coś. Moje zarobki pozwalały mi nie tylko utrzymać mieszkanie, ale raz na jakiś czas wyjść na piwo z kumplami. No i oczywiście nie głodowałem. Szału nie było, ale nie mogłem narzekać. Jako, że już jakiś czas pracowałem w tej samej spółce, postanowiłem poprosić szefa o umowę o pracę. O dziwo – nawet nie musiałem zbytnio się starać. Niemal kilka dni po rozmowie trzymałem w ręku odpowiedni papier. Do szczęścia brakowało mi jedynie jakiegoś szybkiego wozu.
I w tym właśnie momencie moja mantra „nigdy nie wezmę kredytu” skończyła się raz na zawsze. Czym prędzej pognałem do banku, aby wynegocjować jak najlepszą umowę. Pieniążki dostałem niemal od ręki. Kilka dni później jeździłem już wypasionym BMW. Mimo, że miałem teraz na głowie niemałe raty, świadomość tego, że pracuje legalnie, a nie na czarno sprawiała, że czułem się nieco pewniej. W sumie spocząłem na laurach. W pracy robiłem coraz mniej – a tu z lenistwa, a tu z powodu bólu głowy. Doszło do tego, że wolałem spotykać się z kumplami niż chodzić dzień w dzień na ósmą do „roboty”. Przypłaciłem to oczywiście… zwolnieniem.
Nijak nie pomogły prośmy i groźby – wyleciałem na bruk. Zostałem bez chęci do życia, pieniędzy, ale za to z kredytem i prawie nowym autem. Raty trzeba spłacać, a pieniędzy coraz mniej. Miałem trudny orzech do zgryzienia. Pewnego dnia po prostu przestałem spłacać kredyt. Może to nie był najlepszy pomysł, ale wizja nieopłaconego mieszkania bardziej mnie przerażała. Nie wziąłem jednak pod uwagę tego, że bank może sprzedać mój dług firmie windykacyjnej.
I tak o to po długim czasie niepłacenia, zadzwonił do mnie… komornik. Tak się zdenerwowałem, że trudno mi było cokolwiek zrozumieć. Finalnie stanęło na tym, że jak nie spłacę zaciągniętego długu, mogę stracić mieszkanie. Jak to z kolegami bywa – gdy poprosiłem ich o pożyczkę najzwyczajniej w świecie zniknęli. Rodziny również nie miałem. Sprzedaż samochodu przyniosła niewielkie korzyści.
Ciągle brakowało mi pieniędzy.
Termin spłaty zbliżał się nieubłaganie. Zacząłem szukać jakiegoś rozwiązania w sieci. Wtedy właśnie trafiłem na forum, na którym wielokrotnie przewijała się nazwa Conectum Finanse.
Wklepałem w wyszukiwarce nazwę, wszedłem na stronę i zadzwoniłem pod wskazany numer. Dosłownie kilka chwil wystarczyło, aby zyskać dodatkowe, całkiem nieźle oprocentowane pieniądze. Dzięki temu mogłem spłacić całe zadłużenie oraz dopasować sobie powstałe raty tak, aby ich spłata całkowicie mnie nie pogrążyła.